Autor: Eric - Emmanuel Schmitt
Tytuł: "Marzycielka z Ostendy"
Wydawnictwo: Znak liter nova
Liczba stron: 314
Ocena: 6/6
Już wiele razy wspominałem, że Eric - Emmanuel Schmitt należy do jednych z moich ulubionych pisarzy i że jego książki mogę czytać w ciemno. Tym razem "Marzycielka z Ostendy" - zbiór pięciu opowiadań.
Pierwsze z nich ("Marzycielka z Ostendy") to historia starszej, schorowanej kobiety, do której przyjechał pisarz na wakacje. Nic dziwnego w tym by nie było, gdyby nie przeszłość kobiety i jej namiętna miłość z następcą tronu pewnego królestwa (Emma Van A. nie podała szczegółów, żeby mężczyzna nie zaczął szukać jej kochanka). Ukochany został znaleziony kompletnie goły, a że Emma jako jedna z nielicznych nie zwiała mu z krzykiem sprzed nosa, postanowiła mu pomóc i ogrzać go. Od tego momentu zaczęła się ich nieszczęśliwa miłość.
Drugie opowiadanie przedstawia historię ("Zbrodnia doskonała"), w której mamy do czynienia z Gabrielą, która na początku opowiadania zabiła swojego męża. Uważała, że nie był z nią szczery i zdradzał ją. Nie bez powodu sądziła tak, bo usłyszała to od swojej można powiedzieć przyjaciółki, którą uważała za nieomylną i znająca się na ludziach jak nikt inny. Ich małżeństwo zaczęło się psuć i w końcu doszło do tego morderstwa.
"Ozdrowienie" to kolejna interesująca propozycja autora. Na własne oczy możemy się przekonać, jak rozwijała się miłość grubej, brzydkiej (tak sądziła) Stefanii i pięknego, wysportowanego Karla Bauera, który uległ wypadkowi i został umieszczony na oddziale intensywnej terapii, gdzie pracuje Stefania. O dziwo, mężczyzna nie widzi i głównym czynnikiem, który nie pozwala dać Karlowi spokoju, jest zapach Stefanii. To właśnie zapach dziewczyny powoduje, że Karl nie może przestać o niej myśleć, a pielęgniarka zaczyna zmieniać do siebie nastawienie do swojego ciała.
"Kiepskie lektury" to z kolei już czwarte opowiadanie o Maurycym i Sylwii, którzy wyjechali na wakacje. Jak się później okazuje, ten czas zmieni ich na zawsze. Maurycy nie czytał powieści z racji tego, że nie lubił fikcji literackiej. Jednak podczas wakacji zmienił zdanie i zaczął podczytywać książkę kupioną przez Sylwię. Popadł w paranoję związaną ze złodziejem, który niby grasował po domu, a potem to już coraz gorzej się zachowywał.
No i piąte (Uff! Wreszcie dotarłem do końca) pt. "Kobieta z bukietem". Tym razem autor opisuje historię kobiety, która non stop o tej samej godzinie i w tym samym czasie wyczekiwała z bukietem kwiatów na pewnym peronie. Czekanie trwało już bardzo długo, ale wreszcie udało je się doczekać tej osoby. Jednak jej radość nie potrwała długo...
Nie zwiodłem się na autorze. Kilka razy zdążył mnie zaskoczyć, książka mi się nie dłużyła, czytało mi się ją wręcz doskonale. Wiedziałem, na co się piszę, i efekt wyszedł wyśmienity. Każda historia jest doskonale zaplanowana, zakończenie nie jest takie oczywiste jak mogłoby się wydawać, a każda z nich niesie jakieś przesłanie. Jedyne, co mi nie przypadło do gustu, to opowiadanie czwarte i piąte. W przypadku czwartego zakończenie wszystko naprawiło, a co do ostatniego nie byłem do końca przekonany, ale jestem w stanie wybaczyć to małe nieporozumienie, bo reszta opowiadań była bardzo dobra.
Również uwielbiam twórczość Schmitta, a opowiadania, o których napisałeś w swojej recenzji przeczytałam w tomie "Historie miłosne". Każde było niezwykłe i na pewno tak szybko o nich nie zapomnę. :)
OdpowiedzUsuńJeden z ulubionych, mówisz? Kiedyś czytałam "Oskara...", nie zachęcił mnie do sięgania po inne utwory tego autora, ale niedawno dostałam zbiór jego opowiadań w prezencie, więc jest szansa, że przeczytam i zmienię zdanie. ;)
OdpowiedzUsuńZ tych powyższych opowiadań natomiast najbardziej zaintrygowały mnie "Kiepskie lektury".
Pozdrawiam ciepło!
Czytałam! Uwielbiam Schmitta a Marzycielka mocno mi zapadła w pamięć;)
OdpowiedzUsuńPo Schmitta zawsze chętnie sięgnę! :)
OdpowiedzUsuńSchmitta bardzo cenię, ale akurat ta Marzycielka mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że "Marzycielka z Ostendy" podbiła twoje serce, gdyż jakiś czas temu dostałam tę książkę w prezencie, ale dotychczas nie czytałam żadnego dzieła Schmitta, więc obawiałam się, czy na pierwsze spotkanie z tym autorem ta pozycja będzie odpowiednia. Teraz widzę po twojej pochlebnej recenzji, że nie muszę się niczego obawiać. Tak więc w wolnym czasie wezmę się za jej lekturę.
OdpowiedzUsuńA ja na przekór nie wiadomo komu, nie przeczytałam jeszcze żadnej książki tego pisarza. Chociaż naprawdę wiele osób je poleca, a moja przyjaciółka ma całą kolekcję w swojej biblioteczce. Aż wstyd nie znać treści żadnej z nich.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego autora, więc chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDo tego pana nie trzeba mnie zachęcać ! ;)
OdpowiedzUsuńO autorze nie słyszałam, ale do lektury mnie zachęciłeś. Myślę, że w wolnym czasie po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńAutor wychwalany, a ja nie znam jeszcze żadnej jego książki. Na pewno to zmienię! :)
OdpowiedzUsuńTak bardzo jak Ty lubisz tego autora, tak bardzo on mnie drażni. Jednak nie zrażam się całkowicie. Mam nadzieję, że kiedyś dotrę do takiej książki, która odmieni moje zdanie na temat tego nazwiska. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ten zbiór opowiadań jakiś czas temu i rzeczywiście jest on godny polecenia. :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tego autora (choć zdarzają mu się też słabsze książki). ej jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Schmitta, więc czemu nie.. :)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, może właśnie od zbioru opowiadań zacząć poznawanie twórczości pisarza... Recenzja zachęcająca.
OdpowiedzUsuńSchmitta bardzo, bardzo lubię. Posiadam większość jego książek. "Marzycielka z Ostendy" już od dłuższego czasu gości na mojej półce. Mam nadzieję, że wkrótce będę miała okazję ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńChcę przecztac tą książkę, jednak nue mogę jej nigdzie dorwać.
OdpowiedzUsuńDotychczas nie spotkałam się z tym autorem, ale Twój opis całkiem zachęcił mnie do tego, aby się z nim zapoznać, bo opowiadania wydają się być naprawdę ciekawe.
OdpowiedzUsuń