Tytuł: "Miecz"
Wydawnictwo: Kojro
Ilość stron: 200
Ocena: 5/6
Do książki "Miecz" nie byłem nastawiony pozytywnie. Literaturę fantasy omijam szerokim łukiem. Jednak ta książka nie była też taka zła, ale przypominała mi trochę zlepek innych pozycji. Z drugiej strony przeczytałem książkę skandynawskiego autora, a zdarza mi się to rzadko ("Dzieci z Bullerbyn" i "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" są tymi dwoma wyjątkami).
"Miecz" jest częścią trylogii pt. "Strażnicy Sampo". Całą powieść autor napisał na podstawie fińskiej legendy "Kalevala". Wszystko zaczyna się od tego, że Ilmarinen na prośbę Väinämöinena wykonuje magiczny przedmiot. I tak powstał Sampo, który był podobny do mitologicznego rogu obfitości. Väinämöinen zaczął żałować tej decyzji i rozpoczął walkę z Louhi. Okazało się, że Sampo rozpadł się na kawałki po całej kuli ziemskiej, Louhi wzięła pokrywę tego kamienia i ukryła do w Pohjoli, a Väinämöinen zakopał dwa największe kawałki.
Książka zaczyna się dosyć banalnie. Jest trójka przyjaciół- Ahti, Anni i Ilmari. Nic dziwnego się nie działo aż do czasu, kiedy Ahti nie zaczął grać na kantele podczas festiwalu szkolnego. Coś dziwnego stało się z dyrektorem, który wpadł w dół, którego nikt nie kopał. W dodatku Ahti, grająć na swoim kantele, nie wiedział, że śpiewał, a reszta osób to słyszała. Potem wypadki mnożą się kolejno i akcja nabiera tempa. Pierwszym z nich jest zniknięcie przyjaciela ojca Ahtiego, który prawie został zasztyletowany w swoim łóżku. Po drodze do jego łóżka spotykają leżącego hipasa- wielkiego owłosionego stwora, który strasznie śmierdzi. Anni wpadła też na pomysł, aby wejść do tajemniczej kopalni, gdzie obiecywano, że będą miejsca pracy, a ich nie było. Tutaj bohaterowie odkrywają rozwiązanie kolejnej zagadki.
Książka na początki było trochę nudna. Życie zwykłych nastolatków nie było najciekawszym momentem w tej książce. Tu bym dał ocenę 3 na 6. Następnie akcja nabrałs tempa, dzięki wszystkim wypadkom i wycieczce do kopalni. Tu bym dał już 4 na 6. Natomiast zakończenie było dosyć zaskakujące i tu dam już 5 na 6.
Na końcu mogę jeszcze wspomnieć o różnych wątkach, które przypominały mi inne książki. Pierwszy z nich to motyw trzech przyjaciół, który jest też w cyklu "Felix, Net i Nika". W obu książkach jest troje przyjaciół, którzy walczą o to, żeby Ziemia ocalała. No i jeszcze Ahti, który musi żyć na własną rękę podobnie jak Nika w ostatnim tomie FNiN. Autor w "Mieczu" nie używa tak często słówka "przyjaciele", jest to jedyna różnica. Kolejny motyw to dziecko, które nie ma rodziców, jest biedne i nagle dzięki zwykłemu kantele staje się jedną z najważniejszych osób na świecie (mówię o Ahtim, którego jciec zniknął w tajemniczy sposób). To już też było między innymi w "Zwiadowcach" czy "Cherubie" w trochę zmienionej formie. Zdecydujcie, czy chcecie to przeczytać, ale mimo moich uwag, chciałbym zapoznać się z drugim tomem tego cyklu.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Kojro:)
Jakoś do książki mnie nie ciągnie, raczej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, nie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie. Lubię skandynawskich pisarzy, bo mają ciekawe pomysły na książki, ale nigdy nie przeczytałam żadnej fantasty. Dlaczego? Bo nie rozumiem fabuły, imiona są zbyt trudne do przeczytania. No, ale sądzę, że fanom się spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Donna
www.w-duszy-ksiazek.blog.onet.pl
Bardzo lubię FNiN, a skoro książka ma z tą serią wiele wspólnego, to może mi się spodobać. Szkoda tylko, że akcja się wolno rozkręca, ale to jakoś przeżyję ;)
OdpowiedzUsuńChoć okładka jest wręcz tragiczna to sama fabuła bardzo mi się podobała i książkę przeczytałam w zawrotnym tempie (pewnie przez to, że jest dość cienka). Pozostaje tylko czekać na tom drugi. Ktoś może wie kiedy premiera? :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Gabrielle, okładka jest okropna i mnie odstrasza, choć mówią nie oceniaj książki po okładce. Ale skoro warto, to przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja za to raczej nie sięgnę. Nie ciągnie mnie do tej książki, zostanę przy wspomnianych przez Ciebie "Zwiadowcach".
OdpowiedzUsuńJa też raczej nie będę rozglądać się za ta książką.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńJaką książkę Sparksa czytałeś jeśli można wiedzieć? :)
OdpowiedzUsuńNie jest taka zła chyba aczkolwiek nie czytam książek tego typu.. A nie wykluczone, że kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To nie są moje klimaty, a okładka okropna. Jakby zrobiona w photoshopie przez jakiegoś amatora. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie zdecydowałam, bo bardzo chętnie przeczytałabym coś z literatury skandynawskiej, ale fabuła nie wydaje mi się specjalnie ciekawa.
OdpowiedzUsuńFantasy to również coś nie dla mnie. Do tego raczej nie przepadam czytać czegoś co składa się więcej niż z jednego tomu. Ciężko mi potem zebrać się po drugi czy trzeci i w rezultacie zostawiam coś niedokończone, a bardzo tego nie lubię.
OdpowiedzUsuńOkładka straszna niestety. Osobiście nie gustuje w takim gatunku literackim, ale polecę tę książkę mojemu bratankowi. Mam nadzieję, ze jemu przypadnie ona do gustu.
OdpowiedzUsuńWszędzie ta książka... Ale to pierwsza recenzja gdzie jest nawiązanie do FNiN. Czy oni tak bardzo ratują świat... Ale "Miecz" i tak zamierzam przeczytać.
OdpowiedzUsuńfantastyka...? hmm... raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńksiążka zdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuń