22 lipca 2014

Joanna Chmielewska "Zapalniczka"

Autor: Joanna Chmielewska
Tytuł: Zapalniczka
Wydawnictwo: Kobra Media
Liczba stron: 392
Ocena: 4/6

Tym razem poszło o zapalniczkę. I to chyba taką niezwykłą, bo stołową, której nigdzie nie można było dostać. Zapalniczka stała sobie na stole i nagle zginęła...

Pewnego popołudnia główna bohaterka wraca do domu i okazuje się, że zapalniczka zginęła. Zadanie nie zalicza się do najprostszych, bo przez dom Joanny przewinął się tabun robotników i ogrodników. Szczególną uwagę zwrócił kontrowersyjny ogrodnik, którego praca nie wróżyła nic dobrego (poschnięte róże, wiśnie zamiast innych drzew itp.). Narada (w składzie: Joanna, pan Ryszard - szef robotników, Julita - znajoma, Małgosia - siostrzenica autorki, Witek - mąż Małgosi, Tadek - znajomy) stwierdziła, że należy działać, pojechać do domu Mirka - ogrodnika i podwędzić zapalniczkę. Jednak na miejscu okazało się, że ogrodnik uderzony donicą z ziemią, skończył swój żywot, a dwójka bohaterów wpadła w kłopoty w związku ze zbrodnią.

I w tym momencie wkracza komisarz Janusz Wólski, który próbuje rozwiązać sprawę. Zadanie nie jest najprostsze, bo pan Mirek był człowiekiem, który  nie stronił od kobiet (duża kolejka osób do sprawdzenia), a ogrodnikiem był marnym (jego praca rzadko była chwalona przez klientów). I tutaj powstaje bardzo ciężkie pytanie. Zabiła go jakaś sfrustrowana eks-kochanka czy niezadowolony klient?

Jak pewnie wiecie, uwielbiam kryminały tej autorki. Przeczytałem dwa: Bułgarski bloczek i Upiorny legat, więc przy pierwszej lepszej okazji dotarłem do biblioteki i stwierdziłem, że wypożyczę książkę Chmielewskiej. Trafiło na Zapalniczkę. Wybierając tę pozycję, bardziej chyba kierowałem się objętością niż tym, że została wydana w 2007, a czasy świetności pisarki mogły już dawno przeminąć z wiatrem.

Jeśli mam coś mówić o tej książce, to na pewno nie to, że była najlepszą ze wszystkich trzech, które dotychczas przeczytałem. Brakowało mi w niej czegoś i była to książka interesująca, jednak różniąca się sporo od tych dwóch poprzednich. W tych dwóch poprzednich, jak pisarka zamieszała z wątkiem kryminalnym, to nie wiedziałem, jak się nazywam, a tu? Śledztwo szło, bo szło, Joanna cały czas robiła Wólskiego w konia i kłamała w żywe oczy... Książkę czytało raczej średnio i bardzo brakowało mi w niej starej, dobrej Chmielewskiej, która potrafiła zaimponować i zaskoczyć.

To był jedyny mankament tej powieści, bo styl pisania i humor pozostał. Bardzo lubię sposób, w jaki Chmielewska pisała swoje książki. Pełne humoru (było kilka scen przy których się zaśmiałem), miejscami ironiczne, a bohaterowie dobrze wykreowani. Szczególnie na wyróżnienie zasługuje sama Joanna, która zabłysnęła pomysłem (miał uchronić Julitę i Ryszarda przed konsekwencjami zabójstwa, którego nie popełnili...). A rozmowy, w których robiła z siebie idiotkę przed komisarzem (i udawała wielką gościnność), też zasługują na uwagę.

Jeśli chodzi samego komisarza Wólskiego, to bardzo dobrze radził sobie ze śledztwem (a był mocno zmotywowany brakiem jego zwierzchnika, Roberta Górskiego, i chciał jak najszybciej odnaleźć mordercę, żeby mu zaimponować), nie pił alkoholu (co chyba jest dziwną cechą, jak na śledczego), miał swoje wloty i upadki, a Chmielewska zrobiła z niego normalnego człowieka, który nie jest ani żadnym herosem, ani nie przechodzi jakichś starć z gangami. Jak tak patrzę na niego w sytuacjach, kiedy Joanna kłamała mu w żywe oczy (on o tym chyba wiedział, dowiedziałem się później po słowach autorki), musiał mieć strasznie silne nerwy. A i samo śledztwo nie było najprostsze.

Zakończenie zupełne nieprzewidywalne, bo rozwiązanie było prostsze niż mi i pewnie innym czytelnikom się wydawało.

Może to nie jest najlepsza książka tej autorki, jednak będę o niej pamiętał. Pozostało mi jeszcze przeczytać Lesia i Klin (i wiele innych książek Chmielewskiej), czyli te najbardziej znane i chyba dużo nie zaryzykuję, że kultowe. I jeśli miałbym Wam polecać jakieś książki tej autorki, to bierzcie te starsze, bo współczesne są dobre, jednak brakuje im trochę do tych sprzed lat.

9 komentarzy:

  1. Od bardzo dawna, chyba od dekady nie czytałam nic Chmielewskiej, a przecież swego czasu uwielbiałam jej twórczość, którą teraz zastąpiłam innymi autorami. Niemniej jednak postaram się zabrać za najnowsze powieści Pani Joanny, ale powyższa pozycja akurat średnio mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już dość dawno temu, ale bardzo mi się podobało. A nie wszystkie książki pani Chmielewskiej lubię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że jeszcze nic od tej pani nie czytałam :) czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No popatrz, ile kłopotów może przysporzyć zwykła zapalniczka. ;) Chmielewska jest, niestety, jedną z tych znanych i lubianych autorek, z których twórczością jeszcze się nie zapoznałam. W wolnej chwili to zmienię. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż wstyd przyznać, ale nie czytałam jeszcze nic tej autorki. Widzę, że pora nadrobić zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmm, kryminał... Wieki już nie czytałam książek tego gatunku. Brzmi dość zachęcająco. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chmielewska ma to do siebie, że jej książki można kochać albo nienawidzić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś bardzo lubiłam książki Chmielewskiej i dużo ich czytałam. Rzeczywiście, starsze są o wiele lepsze niż nowsze. Polecam "Wszystko czerwone" - to chyba moja ulubiona powieść tej autorki:)

    OdpowiedzUsuń