09 lipca 2013

Ann Patchett "Stan zdumienia"

Tytuł: „Stan zdumienia”
Autor: Ann Patchett
Wydawnictwo: Znak liter nova
Liczba stron: 445
Ocena: 5/6 
 
W dzisiejszej notce kolejna książka wydawnictwa Znak, zakupiona przeze mnie za 10 zł, czyli jak nie zwariować i przeżyć w dżungli.:)
 
Główna bohaterką tej powieści jest Marina - lekarz, obecnie pracuje w instytucie i opracowuje leki i tego typu rzeczy. Na początku czytelnik dowiaduje się, że Anders (jej przyjaciel, współpracownik) nie żyje. Dowiadujemy się o tym za pośrednictwem Annick Swenson, która wysyła list, prawie nic nie mówiący o jego śmierci. Anders zmarł na gorączkę i tyle. Marina  poproszona przez żonę swego kumpla wyrusza na podróż do dżungli, aby wydobyć jakiekolwiek informacje na temat jego śmierci. Podróż okazuje się naszpikowaną dziwnymi przygodami i jadowitymi zwierzętami, które Marina spotyka na swojej drodze.
 
Początek, szczerze powiedziawszy, nie był ciekawy. Ja tu już myślałem, że Swenson zabiła Andersa, bo odkrył jej jakieś kłamstwa czy coś w tym rodzaju. Nic z tego. W połowie książki Swenson potwierdza tylko to, co napisała w liście, dodając kilka nic niewnoszących faktów. I tyle.
 
Dopiero kolejne strony książki zaskoczyły mnie na plus. Porody (cięcia cesarskie w dżungli!), nieoczekiwane ataki węży, badania nad lekiem na płodność kobiet do końca życia (to było celem doktor Swenson: odkryć lek, który umożliwiłby rodzenie dzieci kobietom do końca życia) - to na co możesz się przygotować!
 
I zakończenie utwierdza czytelnika w tym, że dobrze wybrał. Jest zaskakujące i powala na kolana! Nie ma tu nic z jakiegoś romansidła ze szczęśliwym zakończeniem. Zakończenie jest poniekąd szczęśliwe, ale nieprzewidywalne. :)
 
Jeśli chodzi o bohaterów, to trochę ich tu mamy: doktor Swenson, Marina, jej przełożony, a za razem facet, całe plemienie Lakaszi, Eastera, który zdobył mój największy sentyment. Był głuchy i nie mówił. Zakończenie, które jakby nie patrzeć, obejmuje także jego, strasznie mnie wzruszyło, co zdarza się rzadko w moim przypadku. Po prostu zamordować Marinę za to, co zrobiła.
 
Podsumowując, książka okazała się dobrym czytadłem. Końcówka pozwala mi przymknąć oko na początek i ocenić tę książkę jako bardzo dobrą. :)
 
***
 
Melę Koteluk odkryłem niedawno, a nie mogę się od niej oderwać. Oto próbka jej twórczości. Dzisiaj zamieszczę link, bo nie mogę znaleźć tej wersji, którą słucham. Wcześniej zamieściłem jakąś okropną, więc macie: KLIK.
 
 

14 komentarzy:

  1. Nie czytałam nigdy nic podobnego, więc chyba muszę spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez chwilę myślałem, że to córka samego Terry'ego Pratchetta :D Ale brakuje "r" w nazwisku. Chętnie rozejrzę się za książką bo wydaje się być bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, ciekawie ją przedstawiłeś ;) no i ta okładka również zachęca ! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Stan zdumienia" ma wyjątkowo specyficzną okładkę, ale przyciąga wzrok. Widzę, że jej treść jest równie ciekawa, dlatego będę pamiętać ten tytuł w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty i wolny czas? Nie ma szans, czytasz i recenzujesz w ekspresowym tempie :-P

      Usuń
  5. Opinię są zaskakująco zgodne - czytadło, tak, ale porządne, naprawdę porządne. Książkę również i ja kupiłem w promocji u wydawnictwa, ale jeszcze nie czytałem. Zrobię to, pewnie jeszcze w tym roku (czyli tuż tuż - mając na względzie ponad 200 tytułów do przeczytania na półkach).

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie zapoznałabym się z tą książką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Temat ciekawy, choć na spotkanie z wężami nie mam ochoty. Nie cierpię tych paskudztw!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsze słyszę o tej ksiażce i po Twojej opinii nie wiem czy wytrzymałabym ten ciężki początek... Ciekawi mnie natomiast zakończenie zwalające z nóg. Co do Meli - też niedawno ją dopiero odkryłam, a mam wrażenie, jakby ciągle jej muzyka brzmiała w głośnikach ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cesarskie cięcia w dżungli, to dopiero lektura! :)


    Ps. Też przepadam za Melą. :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Cięcia cesarskie w dżungli brzmią ciekawie, ale już próby odkrycia leku, który umożliwiłby kobietom rodzenie dzieci do końca życia trochę przerażają (zaraz przychodzą mi na myśl różne nadużycia z tym związane).
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mam być szczera, a pewnie mam?!:P To widząc okładkę gdzieś w księgarni nawet bym do niej nie podeszła, nie zajrzała, jakoś nie zachęca mnie. Za to Twoja recenzja zachęciła mnie bardzo. Nie mogę się doczekać, gdy się do niej dorwę.

    P.S. Napiszę to tutaj. :) Super, że wróciłeś do blog sfery i mam nadzieję, że już Nas nie opuścisz na tak długo. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tytuł mnie przyciągnął do tej książki, wypożyczona czeka właśnie na mnie na półce, więc w tym miesiącu się z nią zapoznam i mam nadzieję, że również mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń