Tytuł: "Africanus. Syn konsula"
Wydawnictwo: Esprit
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 423
Ocena: 6/6
Temat wojen punickich nie jest pewnie nikomu obcy dzięki lekcji historii. Hannibal był, jak na tamte czasy, wielkim wodzem. Jego taktyka zgubiła wielu konsulów, a pomysłu ze słoniami nikt się nie spodziewał. Patrząc na zdanie na okładce, można stwierdzić, że każde imperium ma swój początek i... swój koniec. Lecz nie tym razem. Rzym przetrwa dzięki Publiuszowi Korneliuszowi Scypionowi Afrykańskiemu i rzeszy innych ludzi, którzy polegli po to, aby inni nie popełnili tych samych błędów.
Historia zaczyna się, kiedy Publiusz Korneliusz Scypion ojciec (ojciec P. K. S. Afrykańskiego) i Gnejusz Korneliusz Scypion (wujek Africanusa) idą na przedstawienie. Dla mieszkańców Rzymu była to nowa rozrywka prosto z Grecji. Ojciec Africanusa był wielkim miłośnikiem teatru, a jego brat już nie podzielał tych zainteresowań, więc jeżeli nadała się okazja, on od razu wziął udział w bitwie ulicznej.
Tuta pierwszy raz pojawia się wątek Tytusa i trupy teatralnej. Tytus wprawdzie nie jest jej szefem, ale chce odejść. Ma już dość dyktatury właściciela i rzuca tę pracę, aby być kupcem.
Następnym wydarzeniem ważnym dla książki, bo gdyby nie to wydarzenie ciężko byłoby napisać tę książkę, rodzi się P. K. S. Afrykański. Dla rodziny jest to wielkie święto, ale to nie przesądza o tym, że to dziecko przeżyje, bo rodzina zawsze może odrzucić dziecko. Tutaj dzieje się odwrotnie, dziecko zostaje przyjęte w poczet rodzinny.
Naturalną koleją rzeczy jest to, że autor przedstawia życie Africanusa od podszewki. Rodzina Scypionów była szanowaną rodziną patrycjuszy, dlatego Scypionowie zatrudniają kolejnych nauczycieli, którzy mają dbać o ich rozwój umysłowy. Później wkracza wujek Gnejusz, który uczy chłopców (tj. Africanusa i jego brata- Lucjusza) sztuk walki i sposobów obrony przed wrogiem. Jest on też tak jakby mentorem chłopców. Dla mnie, człowieka z XXI w. jest trochę dziwne, aby piętnastoletni chłopak miał pierwszy kontakt z prostytutkami i to za opłatą własnego wujka. Picie wina to też nie było jakimś problemem dla takich chłopców. Autor bardzo dokładnie opisał fizjologię ciała mężczyzny (nie chodzi tu o to, że ciała jamiste napełniają się krwią i dochodzi...), ale bardzo dokładnie skupił się na opisaniu tego zjawiska u głównego bohatera. Trochę się ograniczył, bo z opowiadań mojego historyka (opowiada nam różne takie rzeczy) wynika, że pierwsze kontakty wyglądały o wiele inaczej. Może autor nie chciał być posądzony o zachęcanie czy popieranie homoseksualizmu.
Kiedyś musi przyjść czas, kiedy człowiek dorośleje. Africanus musiał bardzo wcześnie wydorośleć, z powodu wojen. W trakcie trwania tej książki (na początku bardziej) ludzie zbytnio się nie przejmują, że jest wojna czy coś w tym stylu, ale to cały czas wisi w powietrzu. W końcu formują się legiony, a ojciec Africanusa wyrusza na wojnę. Niedługo potem główny bohater dołącza do ojca. Szybko uzyskuje godność trybuna (na okładce zostało to tak napisane, jakby on zdobył tę umiejętność samemu dzięki pracy, ale nie, jego ojciec miał duży wpływ na to). Przeżywa swoje pierwsze miłości i wojny.
Później jeszcze widzimy życie Tytusa od tego, że został kupcem, potem statek z jego produktami się rozbił, został biedakiem, a następnie legionistą.
Co ja mogę powiedzieć o tej książce? Jest to bardzo ciekawa książka historyczna. Autor bardzo dobrze wszystko rozplanował i ukazał obrzędy z czasów rzymskich. Każdy opis bitwy jest plastyczny, zawsze coś się dzieje. Nie wiem, jak pisanie tej książki zniosła jego żona. Po pierwsze, w czasie pisania książki ktoś musiał się zajmować dzieckiem. Jeżeli tatuś miał jednego dnia wenę i nie było możliwe oderwanie go od książki, współczuję żonie. A po drugie żona czytała tę książkę od deski do deski i nie wiem, czy ją jakaś zazdrość nie brała, gdy jej ukochany mąż rozpisywał się o jędrnych piersiach piętnastoletnich prostytutek i dziewczyn (taka sytuacja zdarzyła się dwa razy). No i jeszcze krótko wypowiem się na temat głównego bohatera. Oczywiście, został on zrobiony na kształt herosa, który zrobi niemożliwe i zawsze wychodzi cało z opresji, ratując sowich starszych kolegów. Kilka wątków nie zostało dokończonych, więc z niecierpliwością czekam na kolejny cykl.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Esprit:)
----------
Wakacje nadchodzą dużymi krokami... Wszyscy poprawiają, poprawiają i końca tego poprawiania nie ma. Mnie przynajmniej została tylko historia, ale to jest walka nie o "życie" (czyli o dwójkę), ale o wyższą ocenę. W następnym tygodniu wyjeżdżam na dwie wycieczki. Pierwsza z nich jest to rowerówka po nieznanym dla mnie lesie, a druga do Poznania do kina i Muzeum Archeologicznego. Z tym kinem do wyboru są trzy filmy: "Men in black", "Królewna śnieżka i łowca" i "Igrzyska Śmierci". Myślałem już nad tym i pierwszy na pewno odpada. Większy dylemat miałem nad tymi dwoma ostatnimi, ale myślą, że lepiej obejrzeć baśń o krasnoludkach, bo "Igrzyska..." już czytałem, a w "Królewnie Śnieżce" jest m. in. piosenka Florence + The Machine, więc film ten mogę wziąć w ciemno.:) I jeszcze trochę opowiem o moich planach na wakacje. Zamierzam przeczytać dwa ostatnie tomy "Igrzysk śmierci", "Przemianę" Jodi Picout, klasyki sióstr Bronte i, tak ostatnio mnie wzięło po zagadkach na stronie p. Małgorzaty Musierowicz, książki Lucy Maud Montgomery.
Nad książką się jeszcze zastanowię. A do kina na Igrzyska idź, świetny jest ten film! :) Udanej poprawy i wycieczek!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami historycznymi, ale ta jest tak często polecana, że chyba się skuszę i przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńA na wakacje plany czytelnicze masz świetne - wszystkie wymienione książki ci polecam z całego serca, a zwłaszcza Montgomery <3
Ja jednak wybrałabym "Igrzyska..." ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest świetna! Najbardziej podobało mi się w niej to, że opisywała życie nie tylko tytułowego Africanusa, ale też Hannibala. Z niecierpliwością czekam na kontynuację :)
OdpowiedzUsuńKsiążka stanowczo nie dla mnie
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, chociaż recenzja jest świetna. ;)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńOkładkę widzę na okrągło, oceny są baaardzo dobre. Chyba będę musiała ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na Twoje pytanie u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Książkę czytam i jestem tego samego zdania co Ty. Czekam z niecierpiętliwością na kolejny tom.
OdpowiedzUsuńOceny na szczęście już mam z głowy i o dziwo w te wakacje również chciałam wrócić do Musierowicz i Montgomery.
Nie wiem, dlaczego tak przyczepiłeś się tych Bogu winnych prostytutek. Przecież to w tamtych czasach było normalne (zresztą teraz też jest), poza tym opisy te jakoś nie rzuciły mi się specjalnie w oczy, skupiłam się na innych elementach tej powieści, których było o wiele więcej i były one szerzej opisane, niż wspomniane przez Ciebie epizodyczne fragmenty.
OdpowiedzUsuńSamą książkę bardzo lubię i również czekam na kolejne części.
Co do szkoły, to oceny już wystawione, więc teraz pozostaje tylko czytać.
Raczej podziękuję :)
OdpowiedzUsuńHm, może kiedyś. Najpierw przeczytam Grę o Tron i zacznę Trylogię czasu. :D
OdpowiedzUsuńAfricanus jest naprawdę godny polecenia ;)
OdpowiedzUsuńOdkąd skończyłam szkołę średnią już historycznych książek raczej nie czytam, ale miło, że wybrałeś "Królewnę Śnieżkę" ze względu na "Florence". Również ją uwiebiam.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach. :)
OdpowiedzUsuńJa z własnego doświadczenia wiem, że planowanie tego, co chcę przeczytać nie ma zbyt wielkiego sensu, bo na koniec i tak sięgnę po to, na co mam akurat nastrój. ^^
Niestety nie moja tematyka, więc chyba nie dam jej szansy xd
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką książek historycznych, ale ta jest w mojej ścisłej czołówce do przeczytania. A tak poza tym, to czytając Twoje recenzje dotyczące książek z historią w tle, stwierdziłam że chyba lubisz tę tematykę :D
OdpowiedzUsuńAż się uśmiałam czytając o mężu i jędrnych piersiach prostytutek :D Wiesz, jego żona już wcześniej musiała zdawać sobie sprawę z tego, że bycie z pisarzem nie jest psychicznie łatwe...
'Królewnę Śnieżkę' mam w planach i też po części przez piosenkę Florence.
Udanych wakacji :)
Nigdy mnie nie interesowała historia ani tematyka wojenna, więc tym razem mimo najszczerszych chęci napiszę szczerze, iż nie zamierzam szukać tej książki. Mogę ją jedynie polecić moim znajomym, którzy gustują w takich klimatach.
OdpowiedzUsuń