Tytuł: „Delikatność”
Autor: David Foenkinos
Wydawnictwo: Znak liter nova
Liczba stron: 204
Ocena: 2/6
Książka, która pojawi
się w kolejnej notce, to podobno francuski bestseller. Kupiło go
bowiem ponad milion francuskich obywateli. Ja natomiast mam trochę
odmienne zdanie o tej książce.
Nathalie i Francois
spotykają się pewnego pięknego dnia na ulicy. Mężczyzna zaczepia
kobietę i zaprasza ją na kawę. Niby z pozoru błahe wydarzenie
jest początkiem miłości i ich małżeństwa oraz znajomości,
która kończy się śmiercią Francoisa. Ginie on w wypadku
samochodowym ku rozpaczy Nathalie.
Od samego początku byłem
nastawiony sceptycznie, jeśli chodzi o tę powieść. Pamiętacie
może „Love story” Segala? Przeczytałem tę historię, a była
ona mniej więcej w tej samej tematyce. Na początku mamy dwóch
ludzi, którzy się w sobie zakochują. Bohaterka jednak umiera pod
koniec książki (to chyba jedyna różnica). Z racji tego, że
czytałem to strasznie dawno temu, imion bohaterów nie jestem w
stanie teraz podać.
Mój sceptyzm nie
przeminął do ostatnich kart powieści i szczerze powiedziawszy,
dziwi mnie, co Francuzi zobaczyli w niej. Dla mnie była ona po
prostu nudna i tyle.
Jeśli chodzi o dalszy
rozwój wypadków: Nathalie nieoczekiwanie całuje Markusa (kolegę z
pracy) i zaczyna się cyrk. Jak nie Nathali całuje Markusa, to
Markus Nathalie, który w końcu stwierdza, że on nie może się z
nią spotykać, urywa wszystkie kontakty, co skutkuje tym, że jednak
nie dotrzymuje swojej obietnicy. Jak ją kocha, to po co wydaje
komunikaty, których i tak nie spełnia? Może miało to podbudować napięcie w czytelniku, który znudzony ich całusami, oczekuje trochę
więcej krwi, że tak powiem. Nie wiem. Może to tylko punkt widzenia
faceta, wy, jako płeć piękna, na pewno inaczej to ocenicie. Poryw
miłości to chyba najlepsze słowo.
Na okładce tylnej
książki rozpisywano się o zaletach tej pozycji. Jednym z
najczęściej wymienianych czynników na plus był humor. Ja go
kompletnie nie zauważyłem. Udaremnienie
przemytu mozzarelli czy fakt, że Francois przywalił Charlesowi miało być śmieszne?
Kolejny znak zapytania. A jeśli chodzi o te „delikatne i
wyrafinowane dialogi”, to były one dla mnie dialogami zwykłymi i
nie mniej pospolitymi jak w większości książek.
Zakończenie, nie
pytajcie, przewidywalne.
Teraz szykuję się do
przeczytania „Stanu zdumienia”. Mam nadzieję, że na tym się
nie zawiodę. Czasami promocje na Znaku są przydatne – za
„Delikatność” zapłaciłem 10 zł zamiast 30 zł.
***
Dawno nie było piosenki, więc dzisiaj będzie "Seven devils" Florence+Machine. Znalazłem ją wczoraj i nie mogę się od niej oderwać. :)
Raczej spasuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A ja mimo wszystko chętnie sięgnę po tę książkę - może jako baba znajdę w niej coś dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńTo, że książka jest bestsellerem, nie znaczy jeszcze, że się wszystkim podoba - generalnie ta etykietka już dawno przestała być dla mnie wyznacznikiem jakości :) W każdym razie "Delikatności" słyszałam już sporo dobrego więc chyba jednak może się podobać, ale jak widać nie każdemu :)
OdpowiedzUsuńWidzę tę książkę po raz któryś tam i czytałam już trochę o niej, jednak jakoś nie mam ochotę na nią. Nic do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńFlorence jest GENIALNA! :)
Nie kręcą mnie takie książki... :D
OdpowiedzUsuń"Stan Zdumienia" też mam, podobno świetne czytadło, ale okazji sprawdzić jak dotąd nie miałem (góra książek do przeczytania rośnie, a portfel chudnie). "Delikatności" raczej nie przeczytam, książka wydaje się zbyt bardzo kobieca ;-)
OdpowiedzUsuńWiększość książek to bestsellery, a już dawno nauczyłam się, że nie można za bardzo na tym polegać. Za tę książkę oczywiście też podziękuję, jakoś mnie nie ciekawi.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, które książki omijać. ;)
OdpowiedzUsuńA piosenka świetna! Tak mi się spodobała, kiedy jakiś czas temu usłyszałam ją chyba w którymś serialu, że natychmiast kupiłam całą płytę. Nie żałuję.
Pozdrawiam ciepło!
Niedawno czytałam o filmie, ekranizacji. Mam zamiar obejrzeć, bo przeczytałam pozytywną opinię. Natomiast do książki nie zerknę, jakoś nie zachęciłeś. ;-)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że lubisz takie książki. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wybór książki i jeszcze "Love story". Nie spodziewałabym się. Książkę jednak sobie odpuszczę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie lubię przewidywalności. Raczej nie sięgnę po taką książkę.
OdpowiedzUsuńPiosenka jest świetna, pomimo, że fanką Florence and the Machine nie jestem, przyznaję się bez bicia. Wolę nieco bardziej "skrzekliwe" piosenki, ale nie o tym miałam pisać!
OdpowiedzUsuńJeżeli jest to kolejne płytkie "love story" to ja stanowczo podziękuję. Nie, żeby coś, czasem lubię coś banalnego, ale nie przesadzajmy. Swoją drogą chyba nawet wiem jak się skończy, ale nie chcę spoilerować.
A blog jest świetny! Chyba pierwszy prowadzony przez faceta, który mi się spodobał (bez urazy). Dodałam do obserwowanych. :)
P.S. Ta recenzja wydaje mi się taka... Powierzchowna. Liźnięta i już, pozamiatane. Chyba, że książką jest naprawdę aż tak płytka, że nie warto zagłębiać się w nią bardziej, w takim razie zwracam honor.
Nie myślałam, że ,,Delikatność'' jest taką banalną opowiastką miłosną. No cóż, współczuje, że się na niej zawiodłeś. Ja w takim razie również nie będę jej szukać, gdy wokół tyle innych zacznie ciekawszych książek.
OdpowiedzUsuńTak słabo?
OdpowiedzUsuńA po obejrzeniu ekranizacji myślałam, że książka jest warta dużo więcej niż 2/6. Można się czasami zawieść...
Zamówiłam sobie ją ostatnio i grzecznie czeka w kolejności .. Mam na nią całkiem sporą ochotę, ponieważ już sama ekranizacja przypadła mi do gustu :D Nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytać "Delikatność" i przekonać się czy moja opinia będzie podobna do twojej :D
OdpowiedzUsuń